Blog o polityce, sztuce, kulturze... Pierwszy raz spotykam się z tak ciekawym i poważnym blogiem. Będę często wpadać :)) mackenziexox.blogspot.com – dotyczy posta: Paweł Kukiz o mediach w Polsce, na facebooku
Ze względu na akcję zacierania śladów zbrodni przeprowadzoną przez
Niemców w 1944 roku, jak również z powodu zniszczenia lub wywiezienia
dokumentacji zbrodni piaśnickiej, wciąż nieznana pozostaje dokładna
liczba pomordowanych, ich dane osobowe, a także liczba zbiorowych mogił.
Śledztwa oraz badania naukowe prowadzone w Polsce po zakończeniu wojny
pozwoliły zidentyfikować jedynie kilkaset ofiar Piaśnicy. Stosunkowo
najwięcej informacji udało się uzyskać na temat zamordowanych tam
polskich więźniów politycznych. Do 2009 roku ustalono nazwiska 852
ofiar; pochodzących z Gdyni, Wolnego Miasta Gdańska oraz z miejscowości
leżących w granicach ówczesnych powiatów: morskiego, kartuskiego i kościerskiego[d][79]. Polscy historycy przyjmują zazwyczaj, że w lasach piaśnickich zamordowano ok. 2000 mieszkańców Wybrzeża.
W gronie zamordowanych mieszkańców Wybrzeża znaleźli się
przedstawiciele wszystkich warstw polskiego społeczeństwa, zaangażowani w
latach międzywojennych w działalność polityczną, społeczną, oświatową,
kulturalną, religijną oraz sportową. Szczególnie ciężkie straty poniosło
zwłaszcza duchowieństwo katolickie, nauczycielstwo oraz członkowie
administracji państwowej i samorządowej[80]. W Piaśnicy ginęli również działacze polonijni[81] oraz pracownicy PKP[82]
z Wolnego Miasta Gdańska. Miały także miejsce przypadki mordowania
polskich jeńców wojennych (celem zachowania pozorów przestrzegania Konwencji Genewskiej
zwalniano ich z niewoli, a następnie już jako „cywilów” zatrzymywano i
likwidowano). Znane jest nazwisko jednej z takich ofiar – podoficera
Pawlaczyka (obrońcy Helu)[5][83]. Ponadto w gronie ofiar Piaśnicy znalazła się niewielka grupa dorosłych i dzieci narodowości żydowskiej[e].
Represje dotknęły nawet miejscowych Niemców. W Piaśnicy został
zamordowany Franz Lidzbarski, bogaty niemiecki przedsiębiorca budowlany z
Wejherowa, który był aktywnym działaczem mniejszości niemieckiej w
Polsce, lecz dał się poznać jako przeciwnik nazizmu[56]. Zginął tam także Arthur Knack, rolnik narodowości niemieckiej zamieszkały w Połczynie, zadenuncjowany przez miejscowych volksdeutschów[84].
O wiele więcej trudności nastręcza historykom identyfikacja ofiar
przywiezionych z głębi Rzeszy. Do dziś nie udało się odszukać w
archiwach niemieckich imiennych list zamordowanych. O skali akcji
eksterminacyjnej świadczy jedynie liczba i wielkość odkrytych w Piaśnicy
mogił. Z kolei pochodzenie ofiar udało się naświetlić dzięki zeznaniom
polskich kolejarzy obsługujących w latach 1939-1940 stację kolejową w
Wejherowie. Mimo surowych zakazów władz niemieckich zdołali oni nawiązać
kontakt z pasażerami „wagonów specjalnych” i ustalić, że wśród ofiar
przywożonych z głębi Rzeszy przeważały polskie rodziny robotnicze, które
w latach międzywojennych wyjechały z Polski do Niemiec w celach
zarobkowych. Po wojnie odkryto, że we wrześniu i październiku 1939
niemieckie władze policyjne przeprowadziły zakrojoną na szeroką skalę
akcję internowania przebywających na terenie Rzeszy obywateli polskich,
jak również obywateli niemieckich narodowości polskiej (uznanych za
niebezpiecznych dla państwa). Placówki Gestapo otrzymały następnie
polecenie usunięcia tych ludzi z terytorium Rzeszy w terminie do końca
marca 1940 roku. Jeden z obozów dla „wrogich cudzoziemców”, znajdujący
się w Norymberdze,
został rozwiązany w dniu 31 października 1939, czyli w momencie, gdy do
Piaśnicy zaczęły nadchodzić pierwsze transporty z głębi Rzeszy[85]. Pociągi z internowanymi polskimi migrantami przyjeżdżały do Wejherowa z Saksonii, Westfalii, Meklemburgii, Rostocku i innych regionów Niemiec[86]. Ludzie ci byli przywożeni na miejsce straceń pod pozorem zakwaterowania w „domu wypoczynkowym w Piaśnicy” (niem. Erholungsheim Piasnitz) lub w obozie przesiedleńczym w Krokowej[45].
W celu zatuszowania zbrodni mordowano całe rodziny. Ofiary pochodzenia
niemieckiego były natomiast związane z opozycją antyhitlerowską (np. komuniści, socjaldemokraci). Niektórzy z zamordowanych Niemców zostali uprzednio zwolnieni z obozów koncentracyjnych. Informacja o tym, że ludzie ci byli mordowani w Piaśnicy pojawiła się podczas procesu Kurta Eimanna (Hanower, rok 1968). Niemieccy sędziowie nie rozwinęli jednak wówczas tego wątku[87]. Nieznane są motywy kierowania do Piaśnicy rodzin czeskich.
Niewiele informacji udało się także uzyskać na temat zamordowanych
pacjentów niemieckich zakładów psychiatrycznych. Podczas procesu Kurta
Eimanna została przedstawiona lista zawierająca 900 nazwisk osób
psychicznie chorych, które przywieziono na stracenie do Piaśnicy. Eimann
przyznał się wówczas do zamordowania w Piaśnicy około 1200 chorych[55]. Informacja o zamordowaniu 1220 „umysłowo chorych z Rzeszy” znalazła się także w raporcie starosty Lorenza ze stycznia 1940[88].
Prawdopodobnie owa liczba była jednak zaniżona. W sporządzonym w
grudniu 1939 roku raporcie nt. „dokonań” jednostki Eimanna mowa była
bowiem o 1400 zamordowanych[89].
Ponadto w czterech szpitalach psychiatrycznych, z których przywożono
ofiary na stracenie do lasów piaśnickich, znajdowała się w tym czasie
większa liczba pensjonariuszy. Z tego powodu Elżbieta Grot i Barbara
Bojarska szacowały liczbę zamordowanych pacjentów na ok. 2000[78][90]. Nazwiska tych ofiar są nadal nieznane historykom i opinii publicznej.
wg wikipedii
Doszczętnie zniszczone w czasie II wojny światowej i odbudowane tylko
częściowo miasto posiada, pomimo swojej długiej i bogatej historii,
niewielką część dawnej historycznej zabudowy. Do najważniejszych
odbudowanych zabytków należą:
Pomimo
ponad 750-letniej historii miasta, zabytków z początku istnienia miasta
w Lądku nie znajdziemy. Najstarszym z zachowanych w dobrym stanie jest
kamienny most na rzece Białej Lądeckiej budowany w 1565 roku z kamienia
łamanego na zaprawie wapiennej. Most nosi imię św. Jana z uwagi na to,
że na balustradzie znajduje się barokowa kamienna rzeźba patrona mostów i
od powodzi św. Jana Nepomucena z 1710 r. - dzieło Michała Klahra.