sobota, 14 listopada 2015

Rządzie, przywróć kasy budowlane

Czy budownictwo mieszkaniowe może się rozwijać bez systemu oszczędzania na mieszkania? Śmiem twierdzić, że nie. Przy czym, za rozwój uważam nie tylko wzrost liczby budowanych mieszkań, ale także względną stabilność rynku mieszkaniowego, w tym cen mieszkań. Ostatnie lata pokazały, że tego celu nie udało się osiągnąć. Dopóki banki miały nadpłynność, a na rynek płynęła rzeka pieniędzy, wydawało się, że mamy boom. Efektem ubocznym był jednak gwałtowny wzrost cen mieszkań, bo ich podaż nie nadążała za szybko rosnącym popytem. Co gorsza, można było odnieść wrażenie, że dla wielu kupujących kredyt w wysokości 400-500 tys. zł jest czymś wirtualnym. Bank dawał, to brali, nie zastanawiając się zbytnio nad konsekwencjami. Czy tak zachowywałby się ten, kto wcześniej zaoszczędziłby np. 100 tys. zł? Jestem pewien, że nie. Taka osoba o wiele bardziej szanowałaby pieniądze, bo wiedziałaby, ile trzeba wysiłku i czasu, żeby je zarobić.
Dlatego cieszę się, że Kongres Budownictwa Polskiego oraz Komitet Finansowania Nieruchomości przy Związku Banków Polskich zaproponowały projekt ustawy, na podstawie której miałaby powstać budowlane kasy oszczędnościowe wzorowane na niemieckich bausparkassen. Zachętą do oszczędzania przez kilka lat w takiej kasie na niski procent jest nie tylko możliwość uzyskania w przyszłości nisko oprocentowanego kredytu, ale również premia z budżetu państwa. Kongres proponuje, by budżet dopłacał co rok 20 proc. zaoszczędzonej kwoty. Przy czym premiowane były oszczędności nie przekraczające w danym roku 18 tys. zł. Maksymalna roczna premia wyniosłaby więc 3,6 tys. zł.

 
Ciekaw jestem, jak na tę propozycję zareaguje rząd. Przypomnę, że w 1997 r. Sejm - wbrew ówczesnemu rządowi - uchwalił ustawę o kasach budowlanych. Powstały nawet cztery polsko-niemieckie kasy, ale kolejne rządy uniemożliwiły im rozpoczęcie działalności, a w 2002 r. Sejm uchylił ustawę. Powodem była obawa, że budżet nie podoła wydatkom związanym z wypłatą premii. Poza tym, w tym czasie działały trzy konkurencyjne kasy mieszkaniowe, w których zachętą do oszczędzania była ulga podatkowa. Również ich żywot był krótki, bo kiedy zlikwidowano ulgi, skończył się dopływ nowych klientów.
Przez trzy lata byłem jednym z nich. I z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że taka kasa ma jedną podstawową zaletę: zmusza do oszczędzania. Gdyby nie było kas, nie miałbym motywacji.
Kasy są potrzebne także dlatego, że pozwalają zmierzyć własne możliwości. Jeśli jestem w stanie odkładać przez pięć lat dajmy na to 1,5 tys. zł miesięcznie, to znaczy, że prawdopodobnie poradzę sobie ze spłatą kredytu. Dziś wielu młodych ludzi bierze kredyt „pod korek” nie zdając sobie sprawy, czym to pachnie. Mało tego, przepłacają, bo jeśli nie mają wkładu własnego, bank rekompensuje sobie wyższe ryzyko wyższą marżą. Do tego dochodzi składka na ubezpieczenie niskiego wkładu.
Kasy potrzebne są także bankom, bo kryzys finansowy uświadomił im, że na dłuższą nie da się rozwijać akcji kredytowej, jeśli dysponują jedynie krótkoterminowymi lokatami. Potrzebny jest długoterminowy kapitał, a ten są w stanie dostarczyć kasy budowlane.
Jednak czy Kongres Budownictwa Polskiego nie proponuje zbyt wysokiej premii? 20 proc. to sporo. Jednak w kraju, w którym systemy oszczędzania są tak skompromitowane (wspomniane kasy, a wcześniej książeczki mieszkaniowe), musi być atrakcyjna zachęta. Po kilku latach, premię można by zmniejszyć nawet o połowę, tak jak to zrobili np. Czesi. Nie podzielam też obaw, że budżet nie podoła wypłatom premii. Przecież te pieniądze wrócą do budżetu, być może z nawiązką. Autorzy projektu policzyli, że gdyby w ciągu ośmiu lat do kas zapisało się 1,750 mln Polaków, a każdy odkładał co rok średnio 10 tys. zł, to w ósmym roku premie kosztowałyby budżet 3,5 mld zł. Jednak fundusz kredytowy w kasach sięgałby 100 mld zł. Do tego doszłyby komercyjne kredyty hipoteczne. Fiskus mógłby zacierać ręce.
Tym, których nie przekonuje ten argument, zwrócę uwagę, że kasy budowlane uruchomili Czesi, Słowacy i Węgrzy. Nasz rząd może więc sprawdzić, jakie dały efekty.
kasy budowlane
kasy budowlane
Źródło: Kongres Budownictwa


źródło  http://mieszkaniowy.blox.pl/2010/05/Rzadzie-przywroc-kasy-budowlane.html

4 komentarze:

  1. Prezentuje Pan niestety keynesowskie podejście do ekonomii, że państwo musi stymulować popyt, jest to olbrzymi błąd bo produkuje gwałtowne cykle koniunkturalne i zadłuża państwo, (patrz Grecja). Nie ma darmowych obiadów, nie można żyć na koszt przyszłych pokoleń.
    "" Zachętą do oszczędzania przez kilka lat w takiej kasie na niski procent jest nie tylko możliwość uzyskania w przyszłości nisko oprocentowanego kredytu, ale również premia z budżetu państwa. Kongres proponuje, by budżet dopłacał co rok 20 proc. zaoszczędzonej kwoty."" Jak państwo ma zdobyć te pieniądze?? Nałożyć kolejne podatki??, dodrukować?? Jesteśmy krajem zadłużonym po uszy i bardzo musimy się starać aby nie zostać drugą Grecją.
    ""Kasy potrzebne są także bankom, bo kryzys finansowy uświadomił im, że na dłuższą nie da się rozwijać akcji kredytowej, jeśli dysponują jedynie krótkoterminowymi lokatami. Potrzebny jest długoterminowy kapitał, a ten są w stanie dostarczyć kasy budowlane."" To niech poprawią atrakcyjność lokat długoterminowych, a poza tym słyszał Pan o rezerwie cząstkowej?? Banki nie pożyczają pieniędzy, które mają tylko je tworzą jako dług. Nie dziwię się budowlańcom i bankom, że takie mają pomysły, bo tylko one miałyby na tym konkretne zyski, reszta nie budujących obywateli musiałaby się zadowolić albo wyższymi podatkami, lub inflacją. Nie buduje się państwa dobrobytu w ten sposób. Państwo nie wyczaruje dodatkowych pieniędzy, ma trzy możliwości: albo je pożyczy(np. od tych właśnie komercyjnych banków) na koszt przyszłych pokoleń, albo wydrukuje, albo zabierze nie budującym obywatelom. Pozdrowienia Mergiel

    OdpowiedzUsuń
  2. mergiel: nie do konca sie z Toba zgodze. Faktycznie "premie" w postaci doplat z budzetu zalatuje keynesowskim podejsciem. Jednak sama idea kas jako oszczedzania jest dobra. Jak zwykle diabel tkwi w szczegolach. Z jednej strony krytykujesz doplaty i oszczedzanie, a z drugiej nie podajesz swojej propozycji rozwiazania problemu. W zaleznosci od tego jak bedzie taka ustawa skonstruowana mozna uniknac sytuacji, w ktorej zaoszczedzone pieniadze posluza do kreowania kredytow. W zasadzie wystarczyloby je wylaczyc z normalnego systemu bankowego. Oczywiscie, ze dobrobytu sie nie buduje inflacja i kredytowaniem. Wrecz przeciwnie, wlasnie oszczedzaniem i budowaniem kapitalu. Oszczedzam aby zgromadzic kapital, ktory moge zaiwestowac aby zgromadzic jeszcze wiekszy kapital. Zgadzam sie z Panem Markiem, ze wprowadzenie takich kas pozwala sie zmierzyc z wlasnymi mozliwosciami. Jesli ktos nie jest w stanie oszczedzac powiedzmy 25-30% swoich dochodow przez 3-5 lat to powinien sobie zadac pytanie czy poradzi sobie z kredytem na 30 lat... Ogolna koncepcja mi sie podoba, dopracowac nalezy szczegoly.
    dragon113
    2010/05/07 08:35:11
    Sam pomysł jest bardzo dobry. Z tym iż co do dopłat z Państwowej kasy to też byłbym przeciwny, przynajmniej kwocie 20%. Musimy ograniczać wydatki Państwa. Ale są inne rozwiazania. Po pierwsze wyższe lokaty w bankach komercyjnych, po drugie skoro Państwo i tak wydaje 4,5 - 4,8% na obligacje nic nie stoi na przeszkodzie aby dołożyło sie podobną kwota do Kas Mieszkaniowych po trzecie po strzelam 5 - 10 latach oszczedzania mogłoby np. zwracać kupujacym VAT. Pomysłów jest wiele i pewno mgliby jeszcze lepsze podsunąć specjaliści. Żal mi tylko iż w tak kluczowej sprawie dla rodaków zamiast Rządu inicjatywę musi wykazywać społeczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. mergiel napisał: Prezentuje Pan niestety keynesowskie podejście do ekonomii, że państwo musi stymulować popyt

    Przede wszystkim wychodze z załozenia, że:
    a) jedzienie i dach nad głową są podstawowymi potrzebami kazdego człowieka,
    b) niewidzialna reka rynku nie rozwiaze problemu mieszkaniowego, wiec konieczny jest interwencjonizm panstwowy.
    Jesli uwaza Pan inaczej, prosze mi wskazac kraj na swiecie, w którym problem mieszkaniowy udalo sie rozwiazac bez udzialu panstwa.

    Jak państwo ma zdobyć te pieniądze?? Nałożyć kolejne podatki??, dodrukować?? Jesteśmy krajem zadłużonym po uszy i bardzo musimy się starać aby nie zostać drugą Grecją.

    Własnie dlatego, że jestesmy krajem na dorobku, musimy oszczedzac i inwestowac, a nie konsumowac. Tego typu premia (jej wysokosc faktycznie moglaby byc nizsza) ma sklonic obywateli do oszczedzania i inwestowania. Prosze tez zauwazyc, że z punktu widzenia finansow panstwa, saldo nie musi byc ujemne. Jesli np. 3,5 mld zl premii wywola inwestycje (budowy, remonty) o wartosci 100 mld zl, to pytam, czy budzet na tym straci?
    I jeszcze jedno, co jest bardziej korzystne dla polskiej gospodarki: wycieczka rodzinna do Egiptu za 10 tys. zl, czy inwestycja w remont mieszkania albo docieplenie domu?
    Nie bede sie tu rozwodzil o spolecznych korzysciach z rozbudzania postaw proinwestycyjnych.

    To niech poprawią atrakcyjność lokat długoterminowych
    I w efekcie podniosa ceny kredytow, bo przeciez bank nie jest organizacja charytatywna. Prosze, niech Pan poczyta na temat kas budowlanych w Niemczech i ich wplywie na tamtejsza gospodarke. Zaleta kas jest m.in. to ze daja kredyt o stalym oprocentowaniu. Kredytobiorca wie zatem, jakie bedzie obciazenie jego domowego budzetu przez caly okres splaty.

    dragon113 napisal: Musimy ograniczać wydatki Państwa.
    Ok, zniesmy wiec te koszty, ktore sa niepotrzebne. Np. doplaty do materialow budowlanych (tzw. zwrot VAT), podniesmy VAT na mieszkania (stopniowo, np. o 1-2 pkt proc. rocznie), doplaty do kredytow w ramach RnS (to juz rzad zapowiedzial).
    Gdyby to ode mnie zalezalo, przywrocilbym podatkowo ulge budowlana i remontowa oraz tzw. odsetkowa (splata kredytow). Dlaczego? Bo:
    a) kazdy, kto chce z niej skorzystac, musi na nia zapracowac;
    b) wykazuje swoje prawdziwe dochody,
    c) kupuje legalnie uslugi i materialy (ogranicza szara strefe).
    Ze co, skomplikuje system podatkowy? Utrzymywanie roznych stawek VAT komplikuje go jeszcze bardziej? Z kolei zwrot VAt jest rozwiazaniem kosztownym. A na doplatach w RnS zarabiaja glownie banki i deweloperzy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. "" Przede wszystkim wychodze z załozenia, że:
    a) jedzienie i dach nad głową są podstawowymi potrzebami kazdego człowieka,
    b) niewidzialna reka rynku nie rozwiaze problemu mieszkaniowego, wiec konieczny jest interwencjonizm panstwowy. ""
    Ręce i piersi opadają. To znaczy, że w imieniu tych wartości można zabierać jednym co się akurat nie budują i dawać drugim? Jeżeli ktoś z głodu ukradnie bułkę ze sklepu to jest to czyn usprawiedliwiony??
    "" Jesli uwaza Pan inaczej, prosze mi wskazac kraj na swiecie, w którym problem mieszkaniowy udalo sie rozwiazac bez udzialu panstwa"" Proszę raczej wskazać kraj na świecie, który ten problem rozwiązał proponowaną przez Pana metodą i nie był potężnie zadłużony( podawane za przykład Niemcy też są) . Bo my już zadłużeni jesteśmy. Jeszcze raz podkreślam nie można patrzeć na budownictwo jako oddzielną strukturę poza resztą gospodarki. Najpierw państwo zubaża swoich obywateli poprzez chociażby wysokie koszty pracy, tak, że ich nie stać na kupno mieszkania, a potem ""pomaga"" tym, że obywatelom jeszcze bardziej okradając pozostałych.
    ""Gdyby to ode mnie zalezalo, przywrocilbym podatkowo ulge budowlana i remontowa oraz tzw. odsetkowa (splata kredytow). Dlaczego? Bo:
    a) kazdy, kto chce z niej skorzystac, musi na nia zapracowac;
    b) wykazuje swoje prawdziwe dochody,
    c) kupuje legalnie uslugi i materialy (ogranicza szara strefe). ""
    Pisze Pan o swoich wyobrażeniach o rynku budowlanym, tak niestety wcale nie jest.
    Nie mówiąc już o tym, że ktoś niebudujący musi się na taką ulgę dorzucić.
    Problemem dla budownictwa są głównie zapory administracyjne, transport w dużych miastach. Ja sam buduję dom i 10kzł było na wejściu na same bzdurne papiery, a to jeszcze nie koniec, muszę zatrudniać zbędnych ludzi i płacić za zbędne ekspertyzy itd.
    Ale cóż prościej jest zabrać jednym i dać drugim, okraszając to przy okazji wzniosłą ideologią.
    Pozdrowienia Mergiel
    mergiel
    2010/05/07 17:22:10
    Jeszcze pare rzeczy:
    ""Własnie dlatego, że jestesmy krajem na dorobku, musimy oszczedzac i inwestowac, a nie konsumowac. "" Muszę Pana zmartwić budowa własnego mieszkania to też jest konsumpcja.
    ""To niech poprawią atrakcyjność lokat długoterminowych
    I w efekcie podniosa ceny kredytow, bo przeciez bank nie jest organizacja charytatywna"" Umówmy się ja poczytam o historii niemieckiego cudu gospodarczego, a Pan o rezerwie cząstkowej i jak banki tworzą pieniądze na kredyty.
    Pozdrowienia Mergiel
    mieszkaniowyblox.pl
    2010/05/07 18:18:45
    Nie mówiąc już o tym, że ktoś niebudujący musi się na taką ulgę dorzucić.

    Ze co? Nikt mi tu niczego nie dorzuca. Na ulgę musze zapracowac. Mówi Pan jak minister finansów.

    Problemem dla budownictwa są głównie zapory administracyjne
    Ufff, choc w jednym jestesmy zgodni.

    Muszę Pana zmartwić budowa własnego mieszkania to też jest konsumpcja.
    Nie wiedziałem. Zylem dotąd w przekonaniu, że budując dom jestem inwestorem. Prosze mi wyjasnic, czym Pana zdaniem rózni sie inwestor od konsumenta

    To znaczy, że w imieniu tych wartości można zabierać jednym co się akurat nie budują i dawać drugim?
    Coz, w tej kwestii nigdy sie nei zgodzimy. Kiedys te kwestie fajnie skomentowal z_j_l przy okazji dyskusji o budownictwie socjalnym. Sprobuje znaleźć jego wpis.

    OdpowiedzUsuń