czwartek, 18 czerwca 2015

Miliony złotych strat i fala zwolnień. Przez Kopacz 5 tysięcy Polaków straci pracę!

 
Idące w miliony złotych straty i fala zwolnień obejmująca co najmniej kilka tysięcy osób. To już niedługo może czekać branżę tytoniową w Polsce. Wszystko przez opieszałość rządu Ewy Kopacz (59 l.), który przez ponad rok nie jest w stanie dostosować polskiego prawa do wymogów Unii Europejskiej.
Dyrektywa tytoniowa, przegłosowana przez Parlament Europejski, to zbiór przepisów, które mają zniechęcać do palenia. Europosłowie ustalili, że od 20 maja 2016 roku we wszystkich 28 krajach Unii ostrzeżenia o szkodliwości palenia tytoniu dla zdrowia będą musiały zajmować 65 procent obu stron opakowania papierosów. Znikną też papierosy z dodatkami smakowymi. Aby zaczęła obowiązywać, każdy rząd musi najpierw przyjąć przepisy określające m.in. wygląd paczek papierosów, wymiary i treść ostrzeżenia. Pozornie proste rzeczy. Tymczasem urzędnikom rządu Ewy Kopacz się nie śpieszy.
- Już teraz mamy obawy, że przez opieszałość rządu branża nie zdąży z przestawieniem produkcji przed wyznaczonym terminem. To trwa kilkanaście miesięcy, w trakcie których trzeba chociażby zamówić nowe maszyny. Wszystko wskazuje, że za rok produkcja stanie - wyjaśnia Przemysław Noworyta, dyrektor Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu.
 Polska jest największym producentem papierosów w Unii, a przy produkcji, przetwórstwie i sprzedaży tytoniu zatrudnionych jest około 500 tys. osób. Według szacunków pracę w pierwszej kolejności może stracić około 5 tys. osób. Ministerstwo Zdrowia, odpowiedzialne za przygotowanie przepisów, problemu jednak nie widzi. - Przepisy dyrektywy (.) muszą zostać wdrożone do maja 2016. (.) Projekt ustawy wdrażającej przepisy wspominanej dyrektywy tytoniowej obecnie jest po etapie konsultacji wewnętrznych - wyjaśnia resort.

środa, 17 czerwca 2015

Paweł Kukiz oświadcza: Zmienię system.

 Paweł Kukiz

Czytając ostatni artykuł w „Newsweeku” na temat „ludzi Kukiza”, dowiedziałem się, że tygodnik Tomasza Lisa wie o mnie więcej niż ja sam. Tajemną wiedzę posiadły też inne media, które podają co rusz informacje na temat rzekomego składu „moich” list do Sejmu, „najbliższych współpracowników” i „zaufanych osób”. Czarodzieje mas.
 A na poważnie. Od dawna o tym mówię, pisałem na Facebooku i powtórzę raz jeszcze: należy odróżnić dwie rzeczy. Komitety referendalne i listy wyborcze. W przypadku tych pierwszych jest mi całkowicie obojętne, czy będzie je tworzył poseł Jagiełło, Tomasz Lis, Stonoga czy ktokolwiek inny. Po prostu system spowodował, że aby referendum było wiążące, czyli by władze musiały uszanować jego wynik, do urn musi pójść 50 proc. obywateli. To próg zaporowy. Trzeba więc zmobilizować jak najwięcej obywateli, a to bardzo trudne. Dlatego robienie jakiejkolwiek selekcji osób przy tworzeniu komitetów referendalnych jest nie na miejscu. No bo co za różnica czy na referendum pójdą czerwoni, zieloni, biali czy różowi? Ważne, aby je wygrać, więc absolutnie każdy ma zgodę na powoływanie się na mnie, jeżeli tylko przyczyni się to do większej frekwencji.

Czymś zupełnie innym są listy wyborcze. Na Facebooku napisałem, że wkrótce przedstawię , cytuję: „szesnastu reprezentantów naszej sprawy”. Docelowo ma to być kilkakrotnie więcej osób – minimum po jednej na każdy okręg wyborczy (mamy ich 41). Nie znaczy to jednak, że owi reprezentanci z automatu znajdą się na listach ruchu obywatelskiego, który mam zaszczyt prowadzić. Nie są też pełnomocnikami wyborczymi. Chodzi jedynie o to, aby pewne rzeczy uporządkować, aby w każdym okręgu była co najmniej jedna, wyraźnie wskazana osoba, z którą będzie można się skontaktować, która będzie reprezentować ruch choćby w kontaktach z mediami.

 Ale co robią media? Co zrobił np. TVN? Ano podał, że Paweł Kukiz wkrótce ogłosi nazwiska pełnomocników wyborczych. „Gazeta Wyborcza” poszła jeszcze dalej, pisząc, że Paweł Kukiz ogłosi szesnastu kandydatów do Sejmu. Nie wiem, czy media te robiły to świadomie, czy nie. Jeśli nie, świadczy to o nierzetelności dziennikarskiej. Gorzej, jeśli piszący robili to świadomie. Wtedy mamy do czynienia z propagandą i wyrachowaną dezinformacją Obywateli. Tym groźniejszą, że ogromna większość (około 80 proc.) udziałów w mediach w Polsce jest w rękach wielkiego kapitału zagranicznego. Kapitał ten, wykorzystując te swoje media, może być zainteresowany zdyskredytowaniem ruchu, który chce doprowadzić do zmiany systemu w Polsce. W tym m.in. do ukrócenia procederu wyprowadzania z Polski pieniędzy przez obce korporacje.

Czy faktycznie mieliśmy do czynienia z sabotażem, czy tylko nierzetelnością? Nie mnie to oceniać. Jedno jest pewne. Ludzi, którzy na „swój strój” przeinaczają rzeczywistość, trudno nazwać dziennikarzami. Mam jednak nadzieję, że po jesiennych wyborach studenci dziennikarstwa będą mogli na przykładzie obecnych wypocin pismaczych uczyć się na czym prawdziwe dziennikarstwo nie polega. I że większość z nich już po ukończeniu studiów będzie miała możliwość pisania w polskich gazetach.


http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/pawel-kukiz-oswiadcza-zmienie-system_626342.html

czwartek, 11 czerwca 2015

Paweł Kukiz o mediach w Polsce, na facebooku


Paweł Kukiz o mediach w Polsce, na facebooku:
 Paweł Kukiz
A tutaj macie co wg naszego programu naprawy Państwa powinniśmy zrobić z mediami:
3.3 Media
- Zakazy koncentracji więcej niż 20% mediów lokalnych (dziś prawie 90% mediów regionalnych ma jedna grupa : Verlagsgruppe Pasau)
- Zakaz koncentracji powyżej 20% rynku mediów centralnych.
- Kary za rozpowszechniania nieprawdy zwiększone w przypadku nieprawdziwych informacji uderzających w polską rację stanu (kłamstwo oświęcimskie typu „Polskie Obozy”).
- Zakaz reklamy firm państwowych oraz organów władzy publicznej wydawanych w Polsce mediach o kapitale zagranicznym (za wyjątkiem mediów branżowych reklam w mediach wydawanych za granicą do tamtejszego klienta)
- Zakaz zatrudniania w mediach publicznych dziennikarzy pracujących jednocześnie dla mediów zagranicznych (Vide Tomasz Lis – z jednej strony „dziennikarz” TVP z drugiej płacą mu Niemcy wydający Newsweeka) .
- Zakaz reklamy firm państwowych w mediach ukaranych sądowo za publikację nieprawdziwych materiałów sprzecznych z polską racją stanu.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rząd dorzuci po 100 złotych? Potwierdzają się dane "DGP" o podwyżce pensji

 Premier Ewa Kopacz i rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska

Potwierdzają się informacje "Dziennika Gazety Prawnej". Decyzje co prawda zapadną dopiero jutro, ale jak już dziś zapowiada rzecznika rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, premier chce podnieść płacę minimalną.
Na komitecie stałym przyjęto, że w przyszłym roku płaca minimalna mogłaby wzrosnąć o 100 złotych - ogłosiła Małgorzata Kidawa-Błońska. Jak dodała rzeczniczka rządu, że jest to rozwiązanie pomiędzy tym co proponowali pracodawcy, a tym, czego oczekiwały związki zawodowe. Decyzje w tej sprawie mają zapaść na jutrzejszej Radzie Ministrów.
Obecnie płaca minimalna wynosi obecnie 1750 złotych brutto. Związki zawodowe domagały się wzrostu do 2 tysięcy złotych, natomiast zdaniem Pracodawców RP, przyszłoroczne najniższe wynagrodzenie powinno wzrosnąć o 32 zł brutto. Jednym z pomysłów na przedwyborczą ofensywą rządu jest ulga podatkowa dla przedsiębiorców na zatrudnienie młodych ludzi. Gabinet Ewy Kopacz planuje również waloryzację rent i emerytur oraz obniżenie podatku VAT o jeden punkt procentowy od początku 2016 roku.

 http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/492387,pensja-minimalna-wyzsza-o-100-zl-nizszy-podatek-vat-podwyzka-rent-i-emerytur.html

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Sensacyjny SONDAŻ. Partia Kukiza wygrałaby wybory

 Paweł Kukiz

Jeśli w jesiennych wyborach wzięłyby udział najnowsze ugrupowania. Wtedy, jak wynika z badania IBRiS , pierwsze miejsce zdobyłby ruch Pawła Kukiza, na który zagłosowałoby 24,2 proc. wyborców. Drugie miejsce zająłby PiS z 24-proc. poparciem, a PO mogłaby liczyć na 21 proc. głosów. W Sejmie znalazłaby się także NowoczesnaPl Ryszarda Petru, która zdobyłaby 8 proc. głosów. SLD, PSL, KORWiN i pozostałe partie nie przekroczyłyby progu wyborczego.

niedziela, 7 czerwca 2015

Andrzej Duda na kolanach ratuje hostię


Andrzej Duda wziął udział w obchodach Święta Dziękczynienia zorganizowanych na terenie Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie. Podczas przyjmowania Eucharystii jednemu z gości wypadła hostia. Prezydent elekt błyskawicznie przyklęknął, podniósł ją i złożył na ręce arcybiskupa metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza.




Andrzej Duda podnosi hostię

sobota, 6 czerwca 2015

Czyje są banki w Polsce?

 

Niewiele jest w Polsce banków, które można nazwać w stu procentach polskimi. Kwestia własności tych instytucji wróciła ze względu na deklarację złożoną przez prezydenta elekta Andrzeja Dudę - banki należy repolonizować.

Polski system bankowy jest zdecydowanie inny niż w większości krajów starej UE. Jak wynika z analizy Komisji Nadzoru Finansowego, w Unii Europejskiej średnia udziału kapitału zagranicznego w aktywach sektora bankowego wynosi około 30 procent.

Z kolei w naszej części Europy jest to znacznie więcej - w przypadku Polski dochodzi do 70 procent, z kolei w Estonii jest to nawet 90 proc. KNF wskazuje, że w większości krajów Europy Zachodniej udział kapitału zagranicznego w krajowym systemie bankowym nie przekracza 20 procent. Jednocześnie KNF powołuje się na dane, które dowodzą, że w całym regionie spada liczba banków krajowych. Ich miejsce wypełniają branki zagraniczne.

środa, 3 czerwca 2015

Rząd po raz kolejny odłożył decyzję o wsparciu budowy czynszówek



Mimo rekordowo tanich kredytów ubywa Polaków mogących sobie pozwolić na kupno własnego lokum. Tymczasem rząd po raz kolejny odłożył decyzję o wsparciu budowy czynszówek.


 Prawdopodobnie w niejednym banku z rozrzewnieniem wspominają końcówkę poprzedniej dekady, kiedy Polacy zaciągali kwartalnie przeszło 80 tys. kredytów mieszkaniowych. Tymczasem początek tego roku banki zakończyły wynikiem o połowę gorszym. A przecież np. w połowie 2008 r. kredyt złotowy był dwukrotnie droższy niż obecnie (ok. 3,6 proc.). Ba, więcej kosztował bijący wtedy rekordy popularności kredyt we frankach szwajcarskich. No i ceny mieszkań były dużo wyższe. Według bankowej bazy danych AMRON np. w stolicy przeciętna transakcyjna cena wynosiła 8,1 tys. zł za m kw., a obecnie - ok. 7,3 tys. zł. Jeśli zaś uwzględnić inflację, realny spadek cen jest jeszcze większy.

Młodzi emigrują...

Więc dlaczego Polacy nie ustawiają się w kolejce po kredyt?

- Bo wskutek kryzysu wyparował z nas hurraoptymizm - odpowiada główny analityk Notus Doradcy Finansowi Michał Krajkowski. - Z rozmów z potencjalnymi klientami wiem, że boją się zaciągać kredyt ze względu na niepewną sytuację na rynku pracy.

Krajkowski dodaje, że dostępność kredytów zmniejszyła się też wskutek wprowadzenia wymogu posiadania co najmniej dziesięcioprocentowego wkładu własnego, choć można go zastąpić dopłatą od państwa w ramach programu "Mieszkanie dla młodych". Szef Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości przy Związku Banków Polskich (ZBP) Jacek Furga przyznaje, że dla rynku kredytów hipotecznych znaczenie tego programu jest niewielkie. W pierwszym kwartale banki przyznały bowiem tylko niespełna 4,5 tys. kredytów z budżetową dopłatą.

Analityk portalu RynekPierwotny.pl Andrzej Prajsnar zwraca uwagę, że większość dobrze zarabiających osób z pokoleń trzydziestolatków i czterdziestolatków już ma własne lokum. - Młodzi Polacy, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca na rynku pracy, wyemigrowali lub rozważają takie rozwiązanie - mówi Prajsnar.

...a bogaci zarabiają

Paradoksalnie deweloperzy budujący mieszkania w największych aglomeracjach chwalą się najlepszymi w historii swojej branży wynikami sprzedaży. Jacek Furga nie ma jednak wątpliwości, że w dużej mierze zawdzięczają to zamożnym klientom, którzy wycofują swoje oszczędności m.in. z lokat bankowych i giełdy, aby zainwestować w nieruchomości, w tym w mieszkania na wynajem tam, gdzie jest popyt, czyli w największych aglomeracjach.

Z analizy serwisu Domiporta.pl oraz firmy Home Broker, które biorą pod uwagę średnie ofertowe stawki czynszu (obniżone o 5 proc.) oraz medianę cen transakcyjnych mieszkań w siedmiu największych aglomeracjach, wynika, że przeciętna roczna rentowność z wynajmu oscyluje obecnie w granicach od 3,5 proc. w Poznaniu do 5 proc. w Gdańsku. I to przy założeniu 10,5-miesięcznego okresu najmu w ciągu roku oraz uwzględnieniu opłat dla administracji i podatku. Jest to stawka nie do osiągnięcia na bankowej lokacie.

Ani kupno, ani najem

Niestety, nie mamy dobrej wiadomości dla tych, których nie stać na kupno własnego mieszkania i rozważają najem. Jak podaje Bankier.pl, przez ostatni rok ceny wynajmu rosły szybciej niż pensje np. we Wrocławiu za mieszkanie o powierzchni od 38 do 60 m kw. trzeba zapłacić średnio 1971 zł miesięcznie, w Warszawie - 2565 zł, w Poznaniu - 1487 zł. Dla porównania - jak wynika z szacunków Lion's Banku i portalu nieruchomości Morizon.pl - rata kredytu zaciągniętego na zakup przeciętnego mieszkania dwupokojowego w dużym mieście wynosi 957 zł (w Warszawie przeszło 1,4 tys. zł).

Sęk w tym, że rośnie grupa młodych Polaków, których nie stać ani na kupno mieszkania za kredyt, ani nawet na najem.

Bartosz Turek z Lion's Banku podkreśla, że singiel zarabiający tyle, ile wynosi średnia dla miasta wojewódzkiego, wyda 30-50 proc. swojego dochodu na wynajem kawalerki. Dla porównania portal Numbeo.com szacuje, że w Niemczech wynajem kawalerki poza centrum kosztuje ok. 400 euro miesięcznie, czyli 20 proc. przeciętnego wynagrodzenia netto. Z kolei w Wielkiej Brytanii - jak podaje firma HomeLet w styczniowym raporcie - przeciętny czynsz odpowiadał 35 proc. deklarowanych przez najemców wynagrodzeń.

Czynszówki na kiedy?

Rządzący naszym krajem politycy zapewne widzą ten problem, o czym może świadczyć niedawna kampania wyborcza. Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział reaktywację programu wspierania społecznego budownictwa czynszowego. W tym czasie gotowy był już rządowy projekt stosownej ustawy. Zakłada on, że Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS), spółki komunalne i spółdzielnie będą mogły ubiegać się w Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) o kredyt preferencyjny, którego oprocentowanie ma być takie jak średnia kwartalna trzymiesięcznej stopy WIBOR, czyli obecnie niespełna 1,7 proc. Bank doliczy sobie 1 pkt proc. marży, ale tę sfinansuje budżet państwa za pośrednictwem Funduszu Dopłat. Projekt zakłada ponadto, że czynsz w nowych czynszówkach nie będzie mógł przekraczać 5 proc. wartości odtworzeniowej lokalu, czyli np. w Warszawie niespełna 25 zł za m kw. W przypadku 50-metrowego mieszkania byłoby to 1250 zł.

Na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji ten dokument ma adnotację: "Do rozpatrzenia na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 19 maja 2015 r.". Jednak także wczoraj rząd nie zajął się tą sprawą. Topnieją więc szanse, że ustawa będzie uchwalona jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Projekt ustawy czynszowej